Be careful making wishes in the dark.

sobota, 2 sierpnia 2014

Trzy.

- Gabi?
- Szukam cię i szukam. Martwiłam się. Cześć młody!
Dosiadła się do naszego stolika, czochrając Charliemu włosy. Ten spojrzał na nią z przymrużonych oczu, wyrażając tym swoje negatywne emocje, wkładając kolejną łyżeczkę z lodami do ust.
- Jak widać wszystko jest okej.
Uśmiechnęłam się do niej, wyciągając w jej stronę swój pucharek. Pokiwała przecząco głową, na co ja tylko wzruszyłam ramionami.
- Ile razy mam ci powtarzać, że pora wrócić do nauki? Ty ciągle się szlajasz. Nie dasz rady tego wszystkiego zdać jak będziesz..
- Weź mi tu nie pyskuj.
Uśmiechnęłam się do niej szeroko, a do tego zarobiłam od niej z łokcia.
- Proszę cię.
- Wiem, Gabi wiem. Nie mów mi. Daj mi trochę czasu, serio.
Westchnęłam cicho, nawet nie spoglądając na nią. Wpatrywałam się w swoje lody, już wcale nie mając na nie ochoty. Wbijałam łyżeczkę, zastanawiając się co dalej zrobić ze szkołą. Wiem, że dopiero minął miesiąc. Niestety ten miesiąc wcale nie był udany i pora by się brać za siebie. Jednak co zrobić kiedy wcale się tego nie chce? Kiedy brak sił i ambicji by cokolwiek zrobić w tym kierunku. Spojrzałam na Charliego. Powód zawsze jest jeden. I siedzi przede mną wpatrując się w moje na wpół rozpuszczone lody. Oddałam mu swój deser, patrząc jak uśmiech tego dnia nie schodzi mu z twarzy.

Kilka dni później.

Biegłam w stronę domu, chcąc być wcześniej niż mój nachlany ojciec. Charlie został sam, podczas gdy ja pracowałam u państwa Bright. Jak co wieczór ojciec na pewno odwiedzał swój ukochany pub, co znaczyło, że wróci do domu w agresywnym nastroju. Kiedy on nie był agresywny? Kiedy jednak znalazłam się na swojej ulicy z daleka słyszałam, że ojczulek raczył pojawić się już w domu. Przyśpieszyłam mając nadzieję, że młodszy brat uniknął z nim bliższego kontaktu.
- Ty.. zasrany.. nic..
Dobiegały do mnie tylko urywki zdania. Szybko pokonałam próg domu, wpadając do kuchni. Widok podniesionej ręki ojca i Charliego skulonego w rogu przyprawił mnie o dreszcze. To nie może tak być, on jest za młody. Wiedząc dobrze, że porywam się z motyką na słońce, odepchnęłam ojca. Stanęłam przed bratem, patrząc wyzywająco na zbliżającego się mężczyznę. Potwora. Okrutnego potwora.
- Jak możesz, ty dziwko?!
- Nie waż się go tknąć!
- Nie rozśmieszaj mnie, co mi takiego zrobisz?
Roześmiał mi się prosto w twarz, a od jego alkoholowego oddechu zakręciło mi się w głowie. Wódka i papierosy, nic więcej nie widział. Odepchnęłam go ponownie, sycząc:
- Pewnego dnia cię zabiję..
I w tym samym momencie poczułam ostry ból w okolicach twarzy. Ostatkiem sił złapałam się za blat, przykładając dłoń do policzka.
- Zapamiętaj sobie, że ze mną się nie żartuje.
Pociągnął mnie za włosy z taką siłą, że upadłam na podłogę. Z cichym jęknięciem, obróciłam głowę, spoglądając czy przypadkiem nie dobrał się do Charliego. Na szczęście widziałam jak jego nogi kierują się w stronę salonu. Odetchnęłam głęboko, przykładając napuchnięty policzek do zimnych kafelek. Zabije go. Zabije go. Zabije go.
- Jass?
- Wszystko gra. Tobie nic nie zrobił?
- Nie zdążył.
Usłyszałam jak podchodzi do mnie. Podciągnęłam się do pozycji siedzącej. W tym samym momencie malec przylgnął do mnie. Przytuliłam go, głaskając uspokajająco po włosach.
- Będzie dobrze, obiecuje.
Pokiwał lekko głową, po czym oderwał się ode mnie. Namoczył szmatkę i przyłożył mi do policzka.
- Dzięki.
Uśmiechnęłam się, ale zaraz się skrzywiłam. Wstałam, chwyciłam go za rękę i ruszyliśmy na górę, nie robiąc przy tym żadnego hałasu. Weszliśmy do pokoju młodego. Ten szybko przebrał się w pidżamę, po czym położył się do łóżka. Delikatnie przejechałam palcami po jego policzku.
- Dobranoc.
Ucałowałam go w czoło, po czym cofnęłam się do drzwi. Zgasiłam światło, ale wychodząc usłyszałam głos. Głos mojego brata, ale dało się usłyszeć w nim przerażenie i smutek.
- Jass.. możesz spać ze mną?
I jak odmówić? Nie da się. Nie chcę mu odmawiać. Nie mogę. Ruszyłam w stronę jego łóżka, po czym rozebrałam buty wraz ze skarpetkami i pociągnęłam kołdrę w górę.
- Suń dupsko.
Usłyszałam cichy śmiech, a następnie Charlie posunął się na jeden z boków łóżka. Szybko ułożyłam się przy nim, przykrywając nas. Chwilę potem leżąc na plecach poczułam jak braciszek przytula się do mojego boku i zasypia. Ja, pomimo zmęczenia, wciąż nie mogłam zasnąć. Ból w policzku uniemożliwiał jakikolwiek sen.

Następnego dnia w szkole.

- Pokaż to.
- Spadaj.
- No pokaż.
- Nie.
- Daj tylko zerknę.
- Odczep się.
- Daj mi to cholerne zadanie!
- Jass, idź zobacz czy nie ma cię w łazience.
- Czemu miałabym tam być?
Spojrzałam na nią jak na wariatkę. Od pięciu minut usiłowałam ją przekonać by dała mi odpisać dodatkowe zadanie z matematyki. Może wpadłaby jakaś dodatkowa dobra ocena? Kto wie.
- Kibel cię wzywa, chce ci pokazać gdzie masz matematykę.
- Co?
Zaśmiałam się, kiedy poklepała mnie po tyłku. Za co ja trzepnęłam ją w ramię.
- Głupia.
- Kochana.
- Krowa.
- Gabi, miło mi.
Spojrzałam na nią z ukosa, ruszając do sali. Jednak jak to szczęście Shelton, zawsze muszę na kogoś wpaść.
- Uważaj jak chodzisz.
Z góry patrzyły na mnie zielone oczy Harry'ego.
- Przepraszam, nie chciałam.
Wzruszyłam delikatnie ramionami, cofając się kilka kroków. Czułam wzrok Stylesa na swojej twarzy. Próbowałam się schronić za włosami, patrząc w podłogę.
- Na przyszłość uważaj.
Kiedy tylko poszedł dalej, razem z Gabi ruszyłyśmy za nim. Świetnie. Matematyka. Styles. What else? Usiadłyśmy w ostatniej ławce, gdzie zawsze chowałam się za potężnymi barkami Fabiana. Za nim lekcja się rozpoczęła, wcześniej wymieniony chłopak odwrócił się do mojej przyjaciółki.
- Będziesz jutro na imprezie?
- U ciebie? Raczej tak.
Fabian uśmiechnął się po czym spojrzał na mnie. W myślach widziałam jak trybiki w jego głowie układają się w jedną całość.
- A może nasza mała Jass też przyjdzie?
Chciałam wyśmiać mu prosto w twarz co sądzę o tym pomyśle, ale tak mnie zamurowało to pytanie, że nie potrafiłam z siebie nic wyrzucić. Kręcąca się głowa Gabi na nie i moje własne zdanie co do ich uroczych imprez przekonywały mnie, że powinnam odmówić. Aczkolwiek odwracająca się głowa Harry'ego i pewne wyzwanie zawarte w jego oczach mówiło mi: musisz tam być!
- Pewnie.
Allen odwrócił się z źle wróżącym uśmieszkiem, Styles zaśmiał się cicho, a Gabi patrzyła na mnie z dozą przerażenia. I nagle do mnie dotarło.. Shelton, wpakowałaś się w niezłe gówno.
Szablon by S1K